Nowa technologia. Bang, trzeba się jej nauczyć. W sumie to pewne kroki robię po raz 2137. Zróbmy automatyzację. Skrypt? Niech będzie. Może w końcu zobaczę, czym jest do cholery ten Docker. O ale w sumie brakuje mi ramu w laptopie. Kurka na wacie, a co jak go popsuję?
A może to jedynie myśl „a zrobiłbym sobie stronkę taką fajną jakąś„?

Brzmi znajomo?

A może chcesz tylko pobawić się technologią, popsuć coś, naprawić, nauczyć się, jak w określonej sytuacji można się zachować? Potrzebujesz tego do pracy? A może chcesz zrobić to jedynie dla własnej, nieprzymuszonej ochoty?

Niezależnie od Twoich pobudek, będziesz coś labować. Psuć, naprawiać, uruchamiać, orać celowo i przypadkowo, narażać swoją sieć domową na niebezpieczeństwo, denerwując innych uruchomionym swoim serwerem DNS.

Prawdopodobnie w ten sposób, o zgrozo, nauczysz się czegoś. Każdą z wyżej wymienionych czynności można zamknąć właśnie w haśle: homelab.

Po jaką cholerę to wszystko?

Prawdopodobnie lubisz wiedzieć, jak działają otaczające nas technologie. Z wielu z nich korzystasz. Jesteś tego bardziej świadomy, czasami nieco mniej. Może chcesz zostać hakerem? A może jedynie chcesz wyciąć te pierdolone reklamy z apek i stron internetowych?
Jesteś w dobrym miejscu. No hakerem nie zostaniesz od razu, ale zbudujesz wiele użytecznych narzędzi. I wytniesz te cholerne reklamy. Nie lubimy reklam.

Jak na razie unikam mówienia o jakimś tam plebejskim zdobywaniu wiedzy. Nuda. Od edukacji jest szkoła i kursy. Po prostu przyjmijmy, że uruchamianie czegoś, co żyje, spełnia użyteczną funkcję, a do tego da się zrobić to tak, aby żaden kretyn nam tego nie popsuł (zbyt szybko), to chyba całkiem kusząca opcja.

Wiedza, usługi, plebejska reklama i pytania w nagłówkach?

Dobra, przyznaję. Nie miałem pomysłu na jakieś sensowne spięcie klamrą tekstu. Homelab to pewnego rodzaju kultura, styl pracy i, ha tfu!, nauki. To budowa domowej sieci, serwerów, serwisów od zera, na komputerze z ziemniaka, walka o każdy oszczędzony wat energii i klepanie po klawiaturze w samych gaciach.

Homelab to bohaterskie rozwiązywanie problemów, których by się nie miało, gdyby się nie zaczęło rozpracowywać tego gówna.

To styl życia, który potrafi sporo namieszać, ale też dać cholerną wiedzę, jak funkcjonuje ten świat technologii, przełożyć to na pieniądze, które można wydać na kolejne zabawki do homelaba.

Właściwie to definicja stwierdzenia „bo mogę”.

Kategorie: Blog

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *